czwartek, 19 grudnia 2013

Lippy and Messy

              Dziś dotarł do nas komplet  płyt DVD  z serialem telewizyjnym Lippy and Messy. Już drugi.
           Pierwszy zakupiłam, gdy Miki miał ok. dwa lata.  I się zwyczajnie zużył, płyty są już dość porysowane i się zacinają (Miki sam je obsługiwał, nosił, wkładał, wyjmował). Patrząc na to, to i tak długo wytrzymały. Tytułowi bohaterowie stali się ulubieńcami synka.  Świetny materiał do zabawy w angielski.
           Moi chłopcy nie oglądają telewizji, kanałów dziecięcych, bajek - jeśli już to sporadycznie, czasem babcie włączają lub ciocia ;).  Jednak w miarę możliwości staram się ich chronić przed tv, bo wiem ile szkody to przynosi (nawet sama bardzo ograniczyłam oglądanie telewizji, by świecić przykładem). I jedyne bajki, na jakie im pozwalam, to właśnie te w języku angielskim (kiedyś, pokażę, co chłopcy jeszcze oglądają). Lippy and Messy są z pewnością w czołówce i jakoś się nie nudzą.  Miki ogląda je okresami, raz ciągle jest tylko pierwsza część w użyciu, później inna. Od dłuższego czasu chce patrzeć tylko na trzecią część, którą zatytułował sobie "Snow, snow, snow". Mnie serial też bardzo się podoba. Świat Lippy and Messy jest przyjazny i zabawny. Widz bez znajomości języka jest w stanie zrozumieć o czym mowa, dzięki gestom, minom, stworzonemu kontekstowi i rekwizytom. 

piątek, 13 grudnia 2013

Trzeba czytać książki!

            Dzisiejszy wieczór ładnie sobie zaplanowałam. O 20.00 dzieciaki idą spać (szybka kąpiel, szybkie usypianie), a my urządzamy sobie wieczór filmowy.  Super plan! Nawet z tego codziennego rytualnego usypiania na dziś odrzuciłam czytanie książki.
            O ile Fifi zasnął (o dziwo!) w przeciągu pięciu minut, to z Mikim nie było tak łatwo (o dziwo!). Domagał się czytania Kasi (w moim księgozbiorze odnalazła się książka z mojego dzieciństwa Oto jest Kasia i Miki oszalał na jej punkcie, czytamy już drugi raz z kolei). Ja cierpliwie tłumaczę, że późno, że się przytulimy i śpimy, ale kolejny argument mnie rozbroił: "Trzeba czytać książki". Jak trzeba, to trzeba... Przy piątym rozdziale oczki się zaczęły zamykać. A film chyba jutro obejrzę.
           No ale nie o tym dziś chciałam, choć też o książkach. Dwóch, Martyny Wojciechowskiej - Dzieciaki świata i Zwierzaki świata

 WSPANIAŁE! REWELACYJNE! CUDOWNE! Napisane jest na nich, że przeznaczone dla Dzieci od lat 3 do 103. I to się zgadza, bo i ja chętnie zaglądam do nich. Odnajdujemy w nich prawdziwe historie, które są niezwykle ciekawe i wciągające. Wspólnie z Mikim odbywamy niezapomniane podróże po wszystkich kontynentach. Po lekturze danego rozdziału pokazujemy sobie na mapie, gdzie mieszka bohater - dziecko bądź zwierzak. Książka zawiera wiele zdjęć, ciekawostek, a nawet propozycje do rozmów z dzieckiem. A rozmawiać jest o czym, mnóstwo tematów nasuwa się samych.



           Serce mojego dziecka podbił mały orangutan z Borneo - Happy. (Miki w nocy o północy wskaże Borneo na mapie). Historię małpki znam na pamięć. Czytałam ją w końcu co najmniej sześć razy. A Miki słyszał jeszcze więcej, bo czytania domagał się i od wujka i taty.  Happy został porwany od swojej mamy przez kłusowników i sprzedany. Odebrała go policja i umieszczono go w ośrodku dla orangutanów. Finał historii jest taki, że trafia z powrotem do mamy. `

Na to zdjęcie Miki musiał patrzeć podczas jedzenia, z nim zasypiać, a książkę wszędzie ze sobą zabierać. A ten fragment to czytałam 100 razy (nie przesadzam).


Co do Dzieciaków świata to niekwestionowanym ulubieńcem jest Zuzu z Namibii, bo przecież obronił swoje kozy przed atakiem hien. 

Na drugim miejscu znajduje się Lien - dziewczynka z Wietnamu, której dom zbudowany jest na tratwie. A emocje wzbudzają mątwy, które bohaterka uwielbia jeść.


             Książki mamy od dawna, ale ciągle są w użyciu i z pewnością pozostaną z nami na długo.  Lektura obowiązkowa dla wszystkich od 3 do 103 lat.


Wczesna, a raczej późna edukacja

           Jak zaczęła się nasza wczesna edukacja? Nawet dobrze nie pamiętam głównego bodźca, choć było to ze trzy miesiące temu. Wiem jedno - zdecydowanie za późno. Fifi ma  rok i trzy miesiące, Miki trzy lata i cztery miesiące. A wczesne nauczanie (świadome!), a raczej wspomaganie rozwoju powinno rozpocząć się już od urodzenia. I nie ma w tym deka przesady, jak wiele osób twierdzi. Jestem o tym święcie przekonana. 
          Właściwie z tematem globalnego nauki czytania metodą Glenna Domana zetknęłam się, gdy Miki miał kilka miesięcy, ale wtedy do tematu nie podeszłam za bardzo profesjonalnie, bo zrezygnowałam po poczytaniu niezbyt mądrego forum. Bardzo tego żałuję. Jednak teraz uzbrojona w całkiem inne lektury, zafascynowana niezwykłymi możliwościami dziecięcego mózgu, z ogromnym entuzjazmem i radością pragnę towarzyszyć swoim pociechom i pomagać im poznawać świat. Blog ten nasze poczynania będzie dokumentował.
          Moją intencją jest również popularyzowanie wczesnego wspomagania rozwoju dzieci, bo każdy z nas - rodziców i pedagogów powinien wykorzystywać niezwykłe możliwości dziecięcego mózgu, by swym latoroślom ułatwić wypłynięcie na głębsze wody. 
         Zainteresowanych zachęcam do lektury niezwykłego poradnika (zaglądam do niego ciągle i ciągle), od którego rozpoczęłam ja swoją edukację o edukacji. Miałam również przyjemność skonsultowania się ze współautorką tej książki, która wraz z mężem prowadzi  Poradnię Psychologiczną Hipokampus. Istnieje możliwość konsultacji online.


           Naszej wspólnej nauce przyświeca motto:
„Zabawa jest nauką, nauka – zabawą. Im więcej zabawy, tym więcej nauki”.
                                                                                                          Glenn Doman

Zapraszamy do wspólnej zabawy!