sobota, 13 września 2014

Nasze lektury, czyli co czytamy sobie

         Nazbierało się tego trochę przez okres wakacyjny, a i wcześniejsze niektóre książki ciągle są w użyciu, a doszły również nowe zakupy poczynione na okres jesienno-zimowy, do których już się zaczęliśmy dobierać ;).
         Ciągle będę powtarzać, jak bardzo głośne czytanie dzieciom jest potrzebne, wręcz jest obowiązkiem rodzica. Kontakt z książkami to ćwiczenie wyobraźni, dziecko staje się zdolne do wymyślania własnych historii, uczy się kreatywności, uczy się nie nudzić, gdy nie ma się czym pobawić, skłania do myślenia i tworzenia. Głośne czytanie doskonale wpływa na rozwój emocjonalny dziecka - pozwala wczuć się w uczucia innej osoby, uczy empatii, rozwija słownictwo i zapewne jeszcze można byłoby wymieniać i wymieniać. (Podaję za N. Minge, K. Minge Jak kreatywnie wspierać rozwój dziecka?)
         Jak bardzo się dziś ucieszyłam, gdy mój czteroletni synek po całym dniu nieobecności w domu wrócił i nie sięgnął po ukochane traktory, ale po książki, które "czytał" razem z młodszym bratem. gdy ja byłam zajęta kolacją. I uwielbiam takie wieczory, gdy kąpię tych swoich bombelasów i w łóżku zasiadamy do czytania, a chłopaki tylko wyciągają kolejną książkę. Albo ranki, gdy Filpowski budzi się zwykle pierwszy i czytamy, póki Miki nie wstanie. Albo chwile w ciągu dnia, gdy czytanie godzi zwaśnione strony i choć podczas czytania jest cicho i spokojnie :).
         Już pokazuję, jakie książki były i są w użyciu.

        Książeczki z tych serii służą nam od niemowlęctwa, ale nadal są w użyciu, i to nie tylko w przypadku dwuletniego Filipa, ale i czteroletni Mikołaj chętnie słucha i ogląda "przy okazji" czytania Filpkowi. Filipek lubi też te pozycje:




           Kolejne to prawdziwy hit u nas - Wydawnictwo Olesiejuk, seria Mały chłopiec. Ja już znam je na pamięć, nie mówiąc o chłopakach. To do nich dziś wieczorem sięgnął Mikołaj, to je codziennie rano przynosi Filip i mówi: mamo ytaj. Co one mają w sobie? ;)
          

          Filip jeszcze jest za mały na dłuższe teksty z bardziej zawiłą fabułą, ale Mikołaj potrafi nawet godzinę spokojnie słuchać - zwykle o przeuroczym Emilu ze Smalandii. Pierwsza część przeczytana kilkakrotnie (zwłaszcza rozdział o wazie na głowie), teraz kupiłam kolejne dwie części. Jesteśmy w połowie drugiej części.
         

             Kolejny u nas hit to seria o Franklinie, ciągle tych książeczek nam przybywa. Frankliny zwykle bywają zabierane w podróż, przeczytane już pewnie ze cztery razy wszystkie. Nawet się bardzo zdziwiłam, gdy zauważyłam, że i Filipek się nimi interesuje przy starszym bracie (działa to we dwie strony: lektury Filipa pociągają Mikołaja i odwrotnie). Filipa może bardziej przyciągają barwne ilustracje.
             
             A to książki również Wydawnictwa Olesiejuk seria Mały geniusz, które niedawno kupiliśmy i dopiero zostały "liźnięte", ale już widzę, że "branie" będą miały.
   

            Nasza pierwsza książka tak popularnego Herve Tulleta Kolory, mali czytelnicy pokochali ją miłością wielką. Mam ochotę sięgnąć po kolejne tytuły tego autora.






                Są i takie książki, które przeszły bez echa, być może to nie ten czas. Wrócimy do nich później.



               Kolejna popularna seria, ale Mikołaja nie zachwyciły, odłożone na bok, nie wracamy do nich.


               Nasze nowe zakupy, książki edukacyjne, które mają pomóc w nauce czytania, pisania, matematyki, logicznego myślenia, wiedzy o świecie.

                 
Oczywiście nie może u nas zabraknąć PUSa. Czekamy tylko jeszcze na przyjście klocków i powoli rozpoczniemy pracę.


Jeszcze nie czytałam ich chłopakom, przeglądałam i ta seria jak dla mnie zapowiada się ciekawie.

            

   Nie brakuje też u nas nowych pozycji do nauki czytania globalnego, które bardzo polecam. Oczywiście p. Marii Trojanowicz - Kasprzak.


                To chyba byłoby na tyle. Mikołaj nie potrafi podać jednej ulubionej książki. Zapytany o to, odpowiada zawsze "Wszystkie".


niedziela, 27 lipca 2014

Gdy mama nie miała czasu poczytać synowi...

... książki, którą i tak już czytała setki razy, sam postanowił zmierzyć się z lekturą. I zajęło mu to dobre pół godziny.
P. S. Książka, o której mowa to Dzieciaki świata Martyny Wojciechowskiej.

poniedziałek, 21 lipca 2014

"Mamo włącz mi: Lato, jesień, zima już"

             Ni z gruszki, ni z pietruszki dziś będzie patriotycznie.
           Swoim latoroślom do snu śpiewam. Odważyłam się tylko dla nich śpiewać, bo wokalistka ze mnie marna. Nawet w kościele śpiewam cichutko, pod nosem, by innym nie fałszować i z rytmu nie wybijać. No cóż... ale dzieciom póki co śpiewam. W moim repertuarze jest jedna kołysanka Już gwiazdy lśnią, kilka pieśni maryjnych i  żołnierskich w tym Rozkwitały pąki białych róż. I któregoś razu nie wiem, co mnie natchnęło, że Misikisiowi opowiedziałam historię, o której jest piosenka. Tak się tematem zainteresował, że włączyłam mu na  You Tubie  piosenkę z tłem, gdzie widać dziewczynę, Jaśka :), żołnierzy, wojnę. I teraz tylko wyhaczy mnie z komputerem, tak ciągle pojawia się zawołanie: Mamo włącz mi lato, jesień, zima już. I co? Nie mam wyjścia. Jak już zacznie oglądać/słuchać to przynajmniej pięć razy z rzędu. A mama, która uszykowała sobie w niedzielne popołudnie pyszną inkę z mlekiem, wyniosła się z nią i komputerem do ogrodu, by obserwować swoje bawiące się ptaszęta i by oddać się przyjemności czytania blogów, musiała zmienić plany. Mama bawiła się z Filipowskim a w tle słychać było lato, jesień, zima, już.
        Tym sposobem ciągle pojawiają się pytania o wojnierzy, wojnierzy, wojnierzy. Chyba przygotuję jakąś prezentację o ułanach. Jak małych dzieci bardzo łatwo czymś zainteresować, nieprawdaż? :) Rzuca się hasło, daje chwilę i gotowe :). A potem to już samo niczym lawina leci.
        Może i Wy macie ochotę na szczyptę  patriotycznych emocji ;):

P. S. Dziś Misikiś pojechał na noc do kuzyna :). Blogowanie nadrobiłam :)

poniedziałek, 14 lipca 2014

Matematycznie

        Miko liczył od 1-8, dalej ani rusz. Ale ciągle ćwiczyliśmy i jest, udało się, liczy do 10. Z tymże czasem coś pomyli, być może zbyt szybko mówi i bywa, że trzeba coś sprostować. Liczy do 10 i poznaje cyfry w zakresie 0-5.Najszybciej zapamiętał pięć, bo piątka przybija mu zawsze "piątki". Cel: wszystko, co potrafi, musimy utrwalać.
        Syn z początku używał Montessoriańskich belek numerycznych, schodków z koralików i szorstkich cyferek, ale szybko mu się znudziły. Aż któregoś razu zaczął ich używać jako piły motorowe. Skorzystałam z jego zainteresowania i tak nasze belki to piły motorowe :), odpowiedni z jednym silnikiem, dwoma, trzema itd. i coraz to mocniejsze do zadań specjalnych. Każdej przyporządkowany jest "zapalnik" (czytaj sznur koralików). W ten sposób mamy sklep z piłami, najpierw je układamy w kolejności, potem zapalniki do nich, a szorstkie cyfry służą do zapłaty. Przy płaceniu trzeba "objechać" palcem cyfrę. Dodam tylko, że zabawa ma wzięcie po dzień dzisiejszy i już się nudzi (ale tylko mi :)). 
              

              A tak poza tym  to czytamy i liczymy:



           Kolejną  książka bardzo mi się nie podobała przez samo logo Hello Kitty, ale Miki ją sobie wybrał w sklepie z tanią prasą. Okazała się dla nas świetna, bo to przy niej Miki zaczął liczyć i ciągle chętnie do niej wraca i to z przyjemnością.


     Pierwsze próby pisania cyferek w książeczce z kartkami suchościeralnymi:








           Na koniec interesująca pozycja przy nauce liczenia od Clementoni Mówiące Pióro - Liczby. Na poszczególnych planszach są zadania, które są ułożone ze względu na poziom trudności, od tych podstawowych po coraz bardziej zaawansowane. Czy zadanie zostało poprawnie wykonane, informuje nas mówiące pióro. Gra tania, warta polecenia. Jedyna wada to plansze - zwykłe cieniutkie kartki, które pewnie szybko się zniszczą. Mogłyby być zdecydowanie sztywniejsze i trwalsze.
 






        Może nie pracujemy - bawimy się systematycznie, raczej takim skokami, ale liczyć, liczymy często, niemal codziennie. Podczas spaceru, obiadu. Liczymy wszystko, kiedy się da.

sobota, 21 czerwca 2014

Co zjada żaba i co zjada żabę, czyli o żabach ciąg dalszy...

           Tutaj pisałam o naszej hodowli  kijanek i ich obserwacji. "Domowe" kijanki umieściliśmy w zbiorniku na dworze wraz z innymi kijankami. Miały tu i mają doskonałe warunki. Musieliśmy tylko dbać, by dolewać wodę, gdy robiło się sucho. No i zbieramy rzęsę, bo jej codziennie robi się bardzo dużo.


          Nasze miejsce obserwacji mamy tuż za domem. Często do niego  zaglądamy. Nawet Filipek biegnie prosto do żabek/kijanek i krzyczy: "anki, anki".  I choć zaglądamy do nich często, to przegapiliśmy moment, kiedy to niektóre kijanki przeobraziły się w maleńkie, maleńkie żabki. Może w swojej hodowli mamy ropuchy i żaby, bo nierówno się rozwijają. Kijanki wyglądają teraz tak:


A żabki tak: (jak się dobrze przyjrzeć, widać już kończyny przednie i tylne):



I Mikołaj podczas bacznych obserwacji:



A przygląda się żabkom, które sobie skaczą po rzęsie, po  zbiorniku i coraz częściej opuszczają środowisko wodne:




          A w domu przyjrzeliśmy się bliżej temu, czym żywi się żaba i temu, kto się nią żywi, czyli stworzyliśmy nasz pierwszy łańcuch pokarmowy. (Już wiem, jaką następną zabawę muszę przygotować, bo zainteresowanie było ogromne. Miki kilka razy układał łańcuch i z pewnością, kiedy zaraz wstanie, weźmie się za niego kolejny raz :) ). 





       Wiosną i latem mamy tyle "roboty". Obserwujemy rośliny przeróżne, ptaki, zwierzęta. Niedługo kolejne relacje z naszych codziennych obserwacji.

niedziela, 15 czerwca 2014

Jak wprowadzamy nowe słowa (czytanie globalne)?

            Z małym dzieckiem jest dużo prościej, pokazujemy mu słowo, mówimy i tyle. Ze starszym jest już troszeczkę więcej zachodu. Filip pije mleko i przedstawiam mu wyrazy albo pokazuję prezentacje na komputerze. Czasami też ogląda słowa podczas zabawy ze starszym bratem. 
        Z Mikim trzeba się bardziej nagimnastykować. Ma to być zabawa i to dobra, aby go interesowała. Musi też mieć wewnętrzne przekonanie, że słowo trzeba zapamiętać, tzn. dziecko ma być zmotywowane. Gdy Mikołaj sam poda słowo, jakie ma być wydrukowane, zapamiętuje je niemal od pierwszego razu. Np. takim słowem jest złodziej, bo ostatnio gdzieś usłyszał, dopytywał, ja opowiadałam i tak emocjonalnie do niego podchodził, przejmował się tym, że to zły człowiek.  Czyli doszły uczucia i słowo zostało zapamiętane natychmiastowo. Ale są słowa, że je maglujemy tydzień, dwa i nic, ciągle się mylą albo w ogóle umykają z pamięci.
          Innym moim sprawdzonym sposobem jest wykorzystywanie pacynek, które wykonują coś czego nie lubią, a jak to wykonują to Mikołaj dobrze się bawi i szybko się uczy. Miki zapamiętuje słowo, by je wykorzystać w "dokuczaniu" pluszakowi. Pacynką, która nam ostatnio w tym pomaga, jest gąsienica. (Tak ją nazwaliśmy, bo w ogóle to pewnie jakaś postać z bajki, której nie znamy.) Przedstawiam naszego pomocnika.

       
         A tak wygląda nasza zabawa w czytanie globalne, szczególnie wtedy, gdy zapoznajemy zupełnie nowe słowa (dlatego tylko dwa), czyli jak zmotywować dziecko do zapamiętania wyrazu:



wtorek, 10 czerwca 2014

Z wizytą u Państwa Bobrów

       Mamy, niedaleko nas, takie ciekawe miejsce, gdzie bobry założyły sobie żeremie. Czasem się tam wybieramy. Byliśmy nawet raz po zmierzchu, by "upolować" jakiegoś bobra. (Zabraliśmy tatę, bo sami nie jesteśmy tacy odważni ;)) Chwilę poczekaliśmy i wynurzył się z wody, ale zaraz zniknął, bo się nas przestraszył. A my jego... tak trzepnął ogonem w wodę, że huk był niesamowity. 
      Oczywiście w dzień oglądamy tamę, system nor podziemnych (wszędzie ich pełno, trzeba uważać, żeby gdzieś nie wpaść), no i pościnane drzewa, na których znać zęby zwierzaka. A na piasku tropy. A ja mówię, tłumaczę, pokazuję, każę dotknąć.
        Takie lekcje w terenie wiele dają. Szkołą dziecka ma być cały świat - muzea, parki, łąki, zoo, wieś, pole, las, sklep. Wszędzie można czegoś nowego się nauczyć, czegoś doświadczyć. Dziecko poznaje  świat wieloma zmysłami. Niech dotknie, poczuje, zobaczy, usłyszy. Najlepiej jak wykorzysta do tego wszystkie zmysły. Nam ta zasada przyświeca.
        
         

Na wycieczkę do Państwa Bobrów zabraliśmy ze sobą figurkę bobra firmy Schleich (mamy już pokaźną kolekcję zwierząt tej firmy, kiedyś się nimi pochwalimy - bardzo edukacyjne figurki, realistyczne, świetne do zabawy).



          A w domu czasem zaglądamy do książki "Bóbr i jego żeremie" (seria "Domki zwierząt"), gdzie w przystępny sposób są opisane zwyczaje i życie bobra. Ciekawa pozycja, jedyny minus to niezbyt interesująca kolorystyka i obrazki.


poniedziałek, 2 czerwca 2014

Słuchamy sobie...

             aktualnie trzech płyt (nie licząc tych z piosenkami po angielsku, bo one są zawsze w ciągłym użyciu). Słuchamy w domu podczas zabawy,  kąpieli, posiłku. No a "najgorzej" ;) jest chyba podczas jazdy samochodem. Sama lubię te płyty, ale zdecydowanie ciszej...  Miki sam się zwraca, mama włącz to i to, głośniej, głośniej, głośniej! I w samochodzie rzeczywiście TYLKO słuchamy, bo porozmawiać się nie da. Nawet mały Filipcik polubił bardzo to słuchanie.
            A w naszym aktualnym repertuarze jest przepiękna, radosna i optymistycznie nastrajająca płyta "Wiosna", będąca ostatnią częścią cyklu "Cztery pory roku" wydanego przez Teatr Malucha. Miki polubił najbardziej piosenkę o klekotaniu i bocianie. Niektóre refreny sobie pod nosem podśpiewuje wraz z wykonawcami. I czekamy na nadejście przesyłki  z "Latem".




           Kolejna pozycja to "Tuwimki" - bajkopiosenki do słów wierszy Juliana Tuwima. Płyta ta podobnie jak powyższa - do słuchania dla dzieci i rodziców. Przyda się w każdej domowej płytotece. Dodatkowo wypożyczyliśmy wiersze Tuwima, więc trochę czytamy, trochę słuchamy. W Mikołajowym rankingu prym wiedzie piosenka "Pan Maluśkiewicz i wieloryb", równie wysokie pozycje zajmują "Grześ" i "Okulary".

 
      
 
      Ostatnią płytę, które równie mocno polecamy to "Muzyka poważna dla dzieci" wydana jako dodatek do Faktu.  Muzyka, którą można słuchać podczas każdej wykonywanej czynności. Uwzniośla, pobudza, uspokaja, dodaje energii, wycisza... jednym słowem lek dla duszy. Muzyka klasyczna kształtuje we wszystkich wrażliwość na piękno.

         A o tym, jaki muzyka ma wpływ na rozwój dzieci nie będę się rozpisywać, bo są mądrzejsze pozycje (Dryden, Suzuki i wiele innych).