sobota, 23 stycznia 2016

Ty tak ładnie czytasz.... czyli ciąg dalszy peanów na cześć Astrid Lindgren

    ... bo ty mamo tak ładnie czytasz... 
     Taki to komplement usłyszałam dzisiejszego (późnego) wieczoru od swojego najstarszego dziecięcia, gdy zasygnalizowałam koniec wieczornego czytania. A przeczytane już były dwa 20-sto stronicowe rozdziały. Jednak pochwała tak mnie połaskotała, że nie sposób było odmówić i nasze czytanie skończyło się o 22.30. 
      Nie dziwię się swoim dzieciom. Kolejny raz czytamy Madikę z Czerwcowego Wzgórza. I im więcej czytamy Astrid Lindgren, tym większą odczuwam potrzebę sięgnięcia po jej biografię. Jaką wspaniałą musiała być osobą, że stworzyła tyle fantastycznych dziecięcych kreacji tak bliskich każdemu dziecięcemu sercu, które "porywają" także dorosłych. Jak doskonale znała duszę dziecka. Przypuszczam, że nigdy dzieckiem nie przestała być. Nie przestanę być jej wdzięczna za tych dziecięcych bohaterów.
     Emil, Ida, Jonas, Lotta, Mia Maria, Rasmus, Pipi, Anika, Tomy, Madika, Lisabet, dzieci mieszkające w Bullerbyn - wszystkich pokochaliśmy.
     A aktualnie Madika dostarcza nam wiele śmiechu, radości i smutków i mnóstwa innych przeżyć. Ciekawe, czy starsi chłopcy chcieliby czytać książkę o dziewczynach z takim zainteresowaniem, jak to czynią mój pięcioletek i trzylatek. Póki co, Miki z Filipem, jeszcze zapatrywań na swoją płeć nie mają (aczkolwiek różu i fioletu się wystrzegają jak ognia) i żeński bohater im zupełnie nie przeszkadza. Tym bardziej, że Madika to trochę taka chłopczyca. Chodzi po drzewach i dachach, bije się ze swoją koleżanką, lubi słuchać strasznych historii, zostawia swoją siostrę w studni, wybiera się na wieczorną wyprawę z Abbe, aby sprawdzić, czy posiada zdolność dostrzegania duchów. Jest również czuła, troskliwa, wrażliwa na cudzą  krzywdę. Oddaje swoje niemałe pieniądze, by wykupić ciało sąsiadki od pośmiertnych eksperymentów, mimo konfliktu z Mią, nie godzi się na bicie koleżanki przez dyrektora. I można by tak wymieniać..., ale najlepiej sięgnąć do źródła.
     Zauważyłam, że mój pięciolatek "dorośleje", gdyż wyostrza mu się rozumienie komicznych sytuacji. Wszystkie książki Astrid Lindgren uwielbia od pierwszego czytania (choć Emil jest tym number one), ale "teraz", przy powtórnym sięganiu do lektur (w przypadku Emila to i naście) śmieje się głośno przy każdej śmiesznej sytuacji, przy komizmie słownym, wyłapuje dwuznaczności. Widać, że zrozumienie tekstu jest znacznie głębsze. Dopytuje o nierozumiane pojedyncze słowa. 
       I nie wiem, czy czytanie dostarcza więcej frajdy słuchającym dzieciom, czy czytającym swym pociechom rodzicom?

Jeden z takich cytatów, który wywołał salwy śmiechu.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam książki Astrid :)) O Madice mogę czytać w kółko, ale najbardziej lubię "My na wyspie Saltkrakan" i "Mio, mój Mio". Już się nie mogę doczekać, kiedy z dziećmi będę czytać kolejne jej książki, ale póki co utknęliśmy na Lewisie i Tolkienie - światy Narni i Śródziemia tak wciągnęły chłopaków, że nie mają ochoty na nic innego...

    OdpowiedzUsuń
  2. Astrid jest autorką ponadczasową. Kochałam ją jako dziecko i kocham ją jako dorosła osoba :). Masz rację Mio równie świetny, ale popatrz, nie wiedziałam o istnieniu My na wyspie Saltkrakan, a byłam siebie pewna,że cała bibliografię prześledziłam, a pozycje przeczytałam. Dzięki za oświecenie mnie! :)
    Tak bywa z tym utkwieniem na jednej pozycji, czasem aż do bólu... ;). Dobrze, że to Lewis i Tolkien :). Swoim jeszcze nie prezentowałam, ale może już czas :).
    Pozdrowienia dla całej paczki, lubię Was podczytywać Rivulet:)

    OdpowiedzUsuń