sobota, 2 kwietnia 2016

Szkoła nie nauczy języka obcego!

W szkole nie nauczysz się języka obcego!!! Za to zdobędziesz barierę w mówieniu, walizkę nikomu niepotrzebnej gramatyki. No i test może napiszesz!!!

 

         W szkole uczyłam się rosyjskiego, niemieckiego i angielskiego. Z rosyjskiego pamiętam alfabet, z niemieckiego zdanie Ich bin Schulerin, z angielskiego kilkanaście słów. I jeszcze... z nauką języków obcych kojarzy mi się ogromny stres. Do dziś mam sny, że kończę szkołę, mam wszystko zaliczone i nagle pojawia się paniczna myśl, że przecież nie mam zaliczonego angielskiego i nic nie umiem. I się wybudzam.

         Całe życie myślałam, że jestem całkowitym językowym beztalenciem. Aż do teraz, gdy postanowiłam nauczyć się angielskiego. Nie ma językowych beztalenci, tak samo jak poligloci nie mają jakiś specjalnych wrodzonych uzdolnień. Oni jedynie posiedli wiedzę, jak się uczyć, by się nauczyć. Śmiem twierdzić, że każdy dorosły jest w stanie nauczyć się języka obcego, nie mówiąc już o dzieciach.

          Nie mogę się doczekać, kiedy dzieci zasną, bym mogła siąść na dwie godziny do tego bardzo znienawidzonego angielskiego. I dopiero teraz! zrozumiałam bardzo ważną rzecz. Eureka! To nie we mnie tkwił problem a w szkole. W szkole nie nauczymy się języka obcego choćbyśmy chodzili do niej dwadzieścia lat!!! Szkoła jest w stanie wpoić w nas blokady przed mówieniem. 

         Dowody z życia wzięte (odbyłam interesujące rozmowy w Święta ze znajomymi ;)).


          Młody mężczyzna. Uczył się w szkole rosyjskiego i niemieckiego. Nic a nic nie potrafi powiedzieć w tych językach. Był 1,5 roku w Danii. Przyswoił angielski w stopniu biegłym. W jego pracy, gdy była potrzeba rozmowy po angielsku, proszeni do niej były osoby, które na maturze z ang. uzyskały wysokie noty. Tylko te osoby nijak nie mogły się dogadać!!! A znajomy, jak się domyślacie, owszem. Dla mnie wniosek jest przerażający. Po ok. 10 latach nauki języka w szkole, nie potrafimy mówić. Lingwiści niech sobie studiują po 10 lat język! Można nauczyć się go w rok. I to z przyjemnością. Ile naszego czasu zmarnowano, ile wpojono złych nawyków, ile stresu.... Robię się wściekła na samą myśl o tym. Jednego nie udało się systemowi całkowicie... stłumić chęci do dalszej nauki. Lingwiści niech sobie studiują po 10 lat język!


        Kolejny młody mężczyzna, pracujący w zachodnim państwie. (Też nauczył się sam języka będąc na obczyźnie, nie w szkole rzecz jasna.) Podchodzi do niego ok. 10-letnia dziewczynka (angielski nie jest jej ojczystym językiem) i swobodnie rozmawia po angielsku. Czym się różnią nasze polskie dziesięciolatki od tych na Zachodzie??? Nasze dzieci znają kolory, zwierzęta, parę czasowników, może części ciała, przybory biurowe i chyba tyle... niestety do prawdziwego "mówienia" im daleko. Czy to ich wina?


     Sami mężczyźni mi służą za przykłady. Ten też wyjechał do pracy, też się nauczył języka. Nie ma żadnego problemu z komunikacją, w pracy wyręczył  szkolonego PANA TŁUMACZA, który nie potrafił tłumaczyć. Wszystko powie, ale nie nazwie tego, co powiedział, nie wie jakiego czasu użył, pojęć gramatycznych nie zna wcale. Certyfikatu nie będzie zdawał. Ale mówi i rozumie.


    Koleżanka tym razem. Wyjechała do pracy do UK po maturze, którą zresztą  świetnie zdała z  angielskiego. Pewna była swoich językowych umiejętności, a na miejscu szok i stwierdzenie, że zupełnie inaczej się mówi. Jest na miejscu, przyswaja język niemal od nowa. 


      Przykładów można by było mnożyć bez końca. Nie przeczę, że może ktoś nauczył się języka i w szkole, ja raczej nikogo takiego nie znam. Posiadłam wiedzę, jak się uczyć. A trzeba robić to od najlepszych, czyli od poliglotów. Długo zgłębiałam tajniki wiedzy jak się uczyć, by się nauczyć. Wierzcie mi, gramatyka jest nieistotna, podchodzi się do niej na szarym końcu  w przeciwieństwie do szkolnego systemu. Pierwszym i najważniejszym filarem jest osłuchanie i zanurzenie się w języku. Szkolnych błędów jest sporo (czy są jakieś pozytywy???), ale nie będę się o nich teraz rozpisywać.

     Pragnę ułatwić swoim dzieciom naukę angielskiego. Oczywiście ideałem jest rodzina wielojęzyczna (w której dziecko wzrasta z językiem i odbywa się to zupełnie naturalnie), ale my do takiej nie należymy. Ale jest  wiele alternatyw, by dziecko z językiem obywać od najmłodszych lat i budzić w nim miłość do nauki, a nie generować stres i niechęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz