Z przyrodą za pan brat...
O zasłyszanej rozmowie, o roli przyrody w życiu dziecka...
Rozmowa niechcący/chcący zasłyszana (starsze kobiety):
-Ech, ten nasz Marcinek to taki chorowity.
-Bo go na dwór nie wyprowadzacie.
-Wiesz Marta go chroni, bo on taki delikatniutki, trochę zimnego powietrza złapie i zaraz chory.
-Kiedyś to dzieci cały czas spędzały na podwórku.
-Tego naszego to ciężko zachęcić... Złożyliśmy się na tablet, i Marek taki porządny mu kupił, jak tylko mały wróci z przedszkola, to tylko z tym tabletem siedzi...
Czytam właśnie Ostatnie dziecko lasu Richarda Louva (niedługo o książce będzie więcej, bo pozycja ŚWIETNA). Autor wysuwa termin zespołu deficytu natury....
Jeden z amerykańskich badaczy zasugerował, że całe pokolenia dzieci nie tylko jest wychowywane w domu, ale także jest ograniczone do coraz mniejszej przestrzeni. Jane Clark (...) nazywa je "dziećmi z pudełka" - bo spędzają coraz więcej czasu na siedzeniach samochodów, wysokich dziecięcych krzesełkach, a nawet specjalnych krzesełkach do oglądania telewizji. Dzieci zabierane na dwór są umieszczane wewnątrz "pudełek" wózków i popychane przez spacerujących lub biegających rodziców.
Książka błyskotliwa, przyjemnie się czyta, otwiera oczy na wiele kwestii związanych z przyrodą.
|
http://www.saternus.pl/ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz