Idealną sytuacją jest, gdy dziecko wychowuje się w rodzinie
wielojęzycznej. Naturalnie przyswaja kilka języków. Ale dzieci rodzin
jednojęzycznych, też mogą sobie jakoś radzić, nie są na straconej
pozycji. Jestem całkowicie świadoma, że nie przyswoją języka w takim
stopniu, jak w idealnym wzorcu, ale to nic. Ważne, że się rozwijają, a
najważniejsze, że rodzi się w nich miłość do języka obcego. A ona
zaprocentuje.
Jak wspomniałam w poprzednim
poście zanurzenie w języku, osłuchiwanie się, jest kluczowe. Mózg
powinien być zbombardowany językiem naokoło: piosenki wpadające w ucho
podczas jazdy samochodem, podczas posiłków czy kąpieli. Jeśli pozwalamy
dzieciom na bajki, to niech są one w języku obcym. Otaczajmy również
dzieci książkami obcojęzycznymi. Przeczytajmy jakąś przed snem (nie
musimy znać języka, wystarczy poprosić znajomego o zapis fonetyczny).
Sami nauczmy się prostych wierszyków czy kołysanek i śpiewajmy je do
snu. Nauczmy się również prostych zdań typu: do you want tea; did you
know, what can I do, give me..., show me, where is..., I don't know itd.
Używajmy tych zwrotów w codziennym życiu. Można je sobie powiesić w
widocznym miejscu, by o nich pamiętać.
W pierwszym etapie
nie wymagajmy mówienia. Proces osłuchiwania się musi trwać długo,
liczony jest w dziesiątkach godzin, jak nie setkach. Mózg musi się
osłuchać. Pociecha sama kiedy zechce zacznie mówić. Ja już słyszę
podczas zabaw w walk (nie wiem skąd u nas popyt na zabawy w pokaz siły)
zdanie I'm strong. Albo mamy taką zabawę. Syn mnie o coś prosi, ale
jestem zajęta i odwlekam spełnienie prośby w czasie. Wypowiedzenie
prośby in english :) podrywa mnie do góry i chciał nie chciał nie ma
odwlekania. Skutek: zdanie Can I have a.....(sandwich, drink, tea,
spoon, banana) jest codziennie nadużywane.
W związku z rozwijaniem językowych zdolności dzieci, znalazłam
wspaniałe książki. (Jeśli chodzi o naukę języka to Muzzy jest nadal na
pierwszym miejscu u nas :) ). Mogą doskonale służyć i młodszym i
starszym, którzy sami zaczynają czytać. Tak w ogóle jest to świetny
trening dla mózgu, gdy czytamy i jednocześnie słuchamy, a z tymi
książkami się tak da. Do naszego mózgu dociera wtedy obraz i dźwięk, co znacznie ułatwia zapamiętanie. Dodatkowo zapamiętujemy całe
zwroty i konstrukcje gramatyczne mimowolnie, nie wiedząc o tym.
Konstrukcje te pozwalają potem na swobodne posługiwanie się językiem, a
nie dukanie i zastanawianie się, jakiego czasu mam użyć i jak był on
skonstruowany. Jest to seria Disney English First readers. Razem z
bajkowymi przyjaciółmi dzieci odbywają ciekawe przygody, tekst nie jest
nudny i trudny.
Książka
zawiera płytę z wersją po angielsku. Może ją sobie odsłuchać rodzic, by
wiedzieć, jak czytać, mogą ją sobie odsłuchiwać dzieci jednocześnie
patrząc na tekst angielski i polski. Doskonały sposób na docieranie do
mózgu szerszymi kanałami.
Tekst w książce jest napisany po angielsku, a obok po polsku.
A na końcu oczywiście słowniczek. Z jednej książeczki dziecko wynosi nawet sporo słówek.
Kolejne książki tej serii tym razem z piosenkami, rytmiczne, wesoło, zapadające w pamięć.
Kolejne książki niby dla starszych, ale i młodsi z chęcią posłuchają .Tekst jest nadal ciekawy, troszkę dłuższy.
U góry każdej strony jest słowniczek:
A na końcu tekst po polsku, gdyby ktoś czegoś do końca nie zrozumiał.
Przy okazji kupiłam też takie oto zeszyty, ale takie średnie są.
Nabyłam również płytę z serii Magic English (jest ich chyba ze 20 w serii). Kupiłam jedną na wypróbowanie. Są na niej bajki, zadania, piosenki, ale dla mnie jakoś zbyt głośne, zbyt dużo obrazu. Raczej rozprasza uwagę dziecka niż skupia.
Ale za to polecam książkę z płytą:
I na koniec Mikołaj "zanurzający się w języku". Ogląda Litlle red tractor i głośno wykrzykuje słowa, które zna i wyłapał z tekstu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz