niedziela, 2 lutego 2014

Flashcards

           Flashcards, fiszki, karty obrazkowe to bardzo dobry sposób na naukę angielskiego. Dla dzieci w każdym wieku. U nas też się świetnie sprawdzają. 
           Na początku pokazujemy dziecku kartę i wypowiadamy słowo po angielsku.  Potem możemy mówić "Can you show me socks?" I wtedy dziecko paluszkiem wskazuje.  Oczywiście kartami można bawić się w różny sposób, co nam tylko do głowy przyjdzie, ważne aby dziecko dobrze się bawiło. I rodzic oczywiście.  W zależności od tempa przyswajania słówek wprowadzamy więcej kart. 
           Miki ma  "do czynienia" z angielskim od drugiego roku życia. Przede wszystkim poznaje język poprzez słuchanie piosenek (przeważnie w samochodzie), oglądanie anglojęzycznych bajek, czytanie książeczek, no i zabawy ze mną. 
           Pamiętam pierwszą z zabaw, gdy "uczyliśmy się" zwierząt. Brałam Mikołaja na ręce, pytałam: "Who says mooooo (miau, i-ooooo, pi,pi itd.)", gdy odpowiedział dobrze, kręciliśmy się dookoła. Wygłupów było co niemiara. Zabawa nam bardzo długo służyła i dzięki niej Miki przyswoił dużo zwierząt.
          Miki uczęszczał też na zajęcia metodą Helen Doron, ale po zmianie lektorki, zrezygnowałam, bo nowa pani mówiła: "Chodźcie pomalujcie rata". Tym bardziej, że musiałam dojeżdżać ok. 30 km. A na takie zajęcia nie warto było (i bajka była non stop włączona na dvd - bębniło, aż mnie głowa bolała). Znalazłam sympatyczną dziewczynę niedaleko nas i jeździmy z Mikim się do niej "pobawić". Żałuję, że mój angielski jest taki kulejący, bo gdybym sprawnie się nim posługiwała, to wystarczyłaby nauka domowa.
          Ale wracając do flashcards, mamy różne, np. z wydwnictwa Edgard. Średnio je lubię, bo mogłyby być doskonalsze ;). Zamiast tłumaczenia na jęz. polski z jednej strony, umieściłabym samo słówko angielskie - od razu czytanie globalne. Ale to pewnie jest do sprawdzania słów przez starsze dzieci. No i nie zawsze rysunek jednoznacznie  wskazuje na  dane słowo. Aaaa i jeszcze są wykonane z cienkiego papieru. Wolałabym grubsze.
          Kolejne fiszki kupione w popularnym supermarkecie za grosze,  podobają mi się pod względem graficznym. Miki też je lubi, zna już każde słowo z nich, tzn. potrafi wskazać, bo ja NIGDY go nie proszę  o powtarzanie, mówi, jak sam chce. No i jako jedyne z tych, co posiadamy mają obok słowa napisane przedimki a/an. Filip też je lubi, ale wyginać... ;)
No i na koniec te przez nas najbardziej lubiane firmy Orchard Toys, idealne (no może mogłyby być trwalsze - nasze zalaminowałam, żeby dłużej nam posłużyły). Duże, śliczne obrazki, no i na odwrocie jest słówko po angielsku. Właśnie ta karta z krabem na zdjęciu wyżej to Orchard Toys (dla porównania wielkości). Mamy je od Bożego Narodzenia, ale dopiero je zalaminowałam i od paru dni z nich korzystamy. A tak się prezentują.

      Z tymi kartami rozpoczynam z chłopakami czytanie globalne po angielsku. Zaczęliśmy od trzech kart.
     Firmy Orchard Toys mamy jeszcze puzzle z przeciwieństwami. Doskonały sposób na przyswajanie przymiotników. Miki te puzzle uwielbia. Kupno ich, to był trafny wybór.


Puzzle są świetne, bo nie trzeba dziecku nic tłumaczyć, samo szybko zauważa, o co chodzi. Miki zwykle układa, a ja mu tylko pokazuję palcem i mówię dane słowo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz