środa, 11 marca 2015

Fascynująca matematyka

         


         Matematyka... zmora wielu uczniów. Moja również, a to chyba wina mojej nauczycielki z podstawówki, potem w liceum też nie było rewelacji. I tym sposobem ta nienawiść ciągnęła się wiele lat. Do dziś mam koszmary senne...
            Chcę wspierać swoje dzieci w matematyce, by pokochały tę naukę (a ja może poznam przedmiot na nowo, gdy wraz z dziećmi przejdę przez różne szczeble ;)). I lubimy się bawić w liczenie.
            Miki odkąd zaczął liczyć biegle do 10, wprowadziłam cyferki. I z nimi było różnie, myliły się. Dlatego wymyślałam różne zabawy. A to gra w ponumerowane kręgle, a to zabawa w rybki, która przyjęła się na dłużej. Z jajek po kinderniespodziance zrobiliśmy sobie rybki (11), w każdym jajeczku znajdowała się karteczka z cyfrą od 0 do 10. Rybki sobie pływały, trzeba było je złowić. Po wyjęciu z wody należało wyjąć karteczkę z cyferką i włożyć z powrotem w rybkę, tyle robaczków (pocięte słomki), ile sobie życzyła tego rybka. W ten sposób się najadała  i wskakiwała z powrotem do wody. Dopiero ryba wyłowiona z robaczkami w środku mogła wylądować na patelni.




             Ale chyba najskuteczniejszym sposobem na utrwalenie cyferek okazała się .... umiejętność operowania pilotem. I tu słowo wyjaśnienia. Podczas mojej nieobecności (przedporodowe i poporodowe pobyty w szpitalu) moje dzieci oglądały bajki.... (yhm..) I tak się rozwydrzyli, że dopiero się odzwyczaili, długa to była ta walka z tv. Ale nie ma tego złego. Miki włącza tacie kanał, jaki tata zechce. "Miki pięć, Miki 9". Jeszcze czasem myli się 6 z 9. A włączenie 29 (TVP abc) to z zamkniętymi oczami.
           Rozpoczęliśmy kolejny szczebel - pierwsze próby dodawania i odejmowania. I już tu zaczęłam się frasować, jakby tu zacząć wprowadzać nastki, gdy Miki całkiem sam zaczął liczyć do 15 -16. Potem jest już chaos. Niedługo zacznę z nim pracować na tablicach Seguina, to sobie utrwali i pozna zapis graficzny. Miki liczy i liczy. Kilka razy w ciągu dnia liczy kilka razy pod rząd. Już wszyscy wujkowie i wszystkie ciocie wysłuchały ciąg:
Rok temu liczył do 5.
          Matematyka jest obecna codziennie. A to Miki próbuje pisać, liczy w książkach coś, podczas zabawy w sklep i wielu innych codziennych sytuacjach.
- Mikiś podaj mi 3 marchewki.
- Wsyp 8 łyżek.
- Mikiś podaj 6 jajek.
- Mikiś ile kupimy serków, by starczyło dla was i dla Jasia?
- Mikiś a jak Filipek miał 5 cukierków i zjadł dwa, to ile mu zostało?
Moje dziecię jest ciągle bombardowane tego rodzaju pytaniami i o dziwo nieznudzone przelicza, przynosi, podaje i odpowiada.

 
  Tu układa puzzle w pary, potem układa po kolei od 1 do 10.



              A w podróży albo pod drzwiami lekarza polecamy liczenie z Czuczu:


              Matematykę może zrozumieć każde dziecko, tak jak przyswoiło język ojczysty, tak zapozna się i z językiem matematycznym. Dlatego wprowadzajmy go codziennie naszym dzieciom. Dzieci uczone w domu w przyjaznej atmosferze są  w stanie zrozumieć i nauczyć się o wiele więcej niż to, co proponuje szkoła i program nauczania. Matematyka może pojawiać się mimo woli i bez przygotowywania pomocy dydaktycznych. Można liczyć wbijane jajka do ciasta, szacować, ile trzeba zrobić kroków by dojść tu i tu, odczytywanie, na które piętro się jedzie, ile potrzeba sztućców do obiadu, ile jest schodów, mierzyć centymetrem, czego jest więcej, ile nóg mają dwa psy, czego mniej i wiele wiele innych, co komu przyjdzie do głowy. W kuchni najłatwiej się nauczyć matematyki.
Pomóżmy dzieciom pokochać matematykę, by stała się fascynującą przygodą, a nie powodem koszmarów sennych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz